wtorek, 17 września 2013

Ostatni spływ w sezonie

„Lato powraca w wielkim stylu” taki nagłówek sprzed dwóch tygodni ostatecznie przekonał nas o weekendowym wyjeździe do Serocka, a co za tym idzie do jeszcze jednego, może już ostatniego w tym sezonie (?) spływu kajakiem po Wieprzu.

Prognozy okazały się trafne, pogoda była idealna. Ponieważ w grę wchodził tylko spływ popołudniowy zdecydowaliśmy się na odcinek rozpoczynający się najbliżej Bazy i najkrótszy, tj. z Serocka do Woli Skromowskiej (10 km). Jednocześnie jest to odcinek, od którego zaczęliśmy przygodę ze spływami, więc gdyby okazało się, że już w tym roku nie popłyniemy, byłaby to ładna klamra domykające tegoroczną przygodę z kajakami na Wieprzu.

Zaczęliśmy jak zwykle spod mostu w Serocku. Temperatura około 23 stopni. Zapewne ostatnia okazja do złapania trochę słońca, witaminy D i opalenizny. Zdejmujemy koszulki. Słonce grzeje jeszcze jak w sierpniu, ale powietrze już chłodne, październikowe. Z rzeki widać, jak po żniwach rolnicy porządkują pola. Niestety oznacza to czasem, że tuż nad jej brzegiem wypalają resztki słomy, co dla kajakarzy nie jest rzeczą miłą, bo oznacza wymuszone zażycie substancji smolistych.
 
Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.

Największą atrakcją tego odcinka jest oczywiście most linowy. Teraz wydaje się, że jest o wiele wyżej niż za pierwszym razem, gdy tędy płynęliśmy. Poziom wody musiał się od tego czasu obniżyć o jakieś 70 centymetrów. Tu robimy sobie przerwę, aby most zwiedzić. Nikt chyba, kto tędy przepływa nie oprze się pokusie poskakania na nim, pobujania się czy też zrobienia tzw. Indiany Jonsa, czyli trzymając się rękoma za liny zwisać całym ciałem nad wodą i rozkołysawszy się wskoczyć z powrotem na most.


Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.

Niedługo potem robi się dość chłodno. Woda, którą zdarza się nam opryskać podczas wiosłowania już nie tylko nie stanowi pożądanego ochłodzenia, jak jeszcze niedawno, lecz wręcz powoduje skurcze i gęsią skórkę na całym ciele. Zakładamy koszulki z powrotem. Po jakimś czasie zaczynam żałować, że jestem w sandałach zamiast w pełnych butach, a niedługo potem, dodatkowo że w krótkich spodniach zamiast w długich. Jakaś bluzka z długim rękawem też by się przydała.


Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.

W zasadzie to nie wiadomo kiedy zrobiło się wręcz mroźnie. Woda, której jak zwykle w kajaku jest trochę sprawiała wrażenie lodowatej. Nie dosyć, że nie było jak przed nią uciec, bo się w niej wręcz siedziało, to na dodatek spływała nam z wioseł na ręce i odzież. Gdy wreszcie przybiliśmy do mety, drżałem z zimna.


Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.
 
Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.
 
Ale jak zwykle, było warto. Po pierwsze ze względu na możliwość zrobienia kilku unikatowych, popołudniowo-jesiennych zdjęć. Po drugie jednak, ze względu na odkrycie, że na odcinku, którym płynęliśmy, i dalej, aż do Baranowa powstał profesjonalnie oznakowany szlak kajakowy „Pradoliną Wieprza”. Dzięki temu, podczas spływu będzie można się spodziewać znaków, informujących o dystansie pozostałym do mety oraz informacji o sklepach znajdujących się w pobliżu rzeki. Myślę, że już za rok należy oczekiwać także nowoczesnych i zadbanych przystani i pól biwakowych. To bardzo miłe, że region dojrzewa, odkrywając swoje krajoznawcze uroki i potencjał turystyczny.