piątek, 1 listopada 2013

Kajak pneumatyczny. Wady i zalety.

Kwietniowa decyzja o rozpoczęciu przygotowań do spływu po Wieprzu została szybko poparta wyborem i zakupem kajaka. Kryteria wyboru jakimi, się kierowałem były następujące:
  1. Cena. To nawet więcej niż kryterium. To założenie. Aby przygoda miała sens, wcale nie musi być droga. Wręcz nie powinna. O ile bowiem, za ceną idzie jakość i mniejsze ryzyko, to zbyt małe ryzyko eliminuje czynnik przygody, a to oznacza przewidywalność lub nawet nudę. A ja nie mogłem podjąć ryzyka utraty przygody ;)
  2. Swoboda. Jak już spływać do po swojemu. By uniknąć konieczności korzystania z przyczepy celem dotarcia do miejsca rozpoczęcia spływu i potem powrotu do Bazy, potrzebowałem kajaka "mobilnego", tzn. lekkiego i kompaktowego, który dałoby się przewieźć wewnątrz samochodu.         
 Oferta dostępnych kajaków, które brałem pod uwagę zaskoczyła mnie. Miałem do wyboru:


Kajak origami
  1. Kajak typu "origami". Nie są one dostępne w Polsce (jeszcze) i trzeba by je zamawiać specjalnie ze Stanów, ale z całą pewnością są czymś kuszącym, czym chętnie bym popływał. To kajak, który składa się dosłownie jak figurkę origami, lecz nie z papieru a specjalnie wymodelowanych arkuszy plastyku i kilku prowadnic. Przed złożeniem kajak ten mieści się w teczce, jak na obrazy, którą można spokojnie przetransportować w bagażniku lub na tylnych siedzeniach. Niestety cena to 1000, dolarów.
  2. Kajak ze stelażem.To zwykle dobrze zachowane starocie z lat siedemdziesiątych, produkcji ZSRR, których sposób konstrukcji jest w zasadzie identyczny jak namiotu. Kajak taki bowiem składa się ze wspomnianego stelaża oraz "tropiku", który się na niego naciąga. Dostępne już chyba tylko na allegro w cenie maksymalnie do 1000 zł. I chyba tylko dla koneserów.    
  3. Kajak pneumatyczny. To po prostu kajak pompowany, dmuchany. Który przed napompowaniem zajmuje tyle miejsca w bagażniku co średniej wielkości zapakowany górski plecak. Cena bardzo zróżnicowana, od 490 zł do kilku tysięcy. W Polsce najbardziej popularne marki Sevylor.   
Kajak składany marki Neptun.

Zdecydowałem się na opcję nr 3. Jak zatem oceniam swój wybór po zakończonym sezonie?


Kajak pompowany

Ogólnie bardzo pozytywnie, bo dzięki niemu w ogóle zaczęliśmy spływać, ale kajak pneumatyczny ma swoje wady:
  1. Bardzo ograniczoną sterowność. Wśród kajaków należy go chyba określić mianem "autobusu". Jest szeroki, powolny i mało zwinny. W zasadzie udaje się nim ominąć jedynie te przeszkody, które widać z daleka, dzięki czemu można zdążyć wyprowadzić do na bezpieczny kurs. Absolutnie odradzam korzystanie z tego typu kajaka na rzekach, gdzie znajduje się wiele przeszkód, szczególnie w postaci zwalonych drzew i wystających konarów. 
  2. Często traci się kurs. Przy dużej szybkości, niezależnie od tego czy wiosłuje jedna osoba czy dwie, kajak pneumatyczny po prostu traci kurs i obraca się o 180 stopni. Jeśli odpuści się wyrównywanie, kajak sam zatoczy kolejne 270 stopni i wróci na kurs, ale zajmie mu to kilka minut. Czasem jest to pożądane, bo wymusza przerwę i podziwianie widoków. Podobno pomaga jeśli zamontuje się płetwę z tyłu kajaka. Do wypróbowania w przyszłym sezonie.
  3. Łatwo go uszkodzić. Mimo, że zrobiony z dość grubej gumy PCV to jednak łatwo go przebić. Niestety doświadczyliśmy tego na własnej skórze, gdy nie udało się wymanewrować i popłynęliśmy wprost na gałąź ociosaną przez bobry. Ostry pal w zasadzie przeszył kajak na wylot. Trzeba było szukać wulkanizatora :) Na szczęście znaleźliśmy.
Nie można natomiast zapomnieć o jego niezaprzeczalnych zaletach:
  1. Mobilność. Można go spakować do bagażnika, bez problemów (12 kg) przenieść na specjalnych szelkach jak plecak nad brzeg i napompować w 10 minut. 
  2. Stabilność. Ze względu na swoje gabaryty dość trudno byłoby w nim zaliczyć wywrotkę. Co ciekawe, zdarzało się dość często, że zamiast być wciągniętym pod przeszkodę, jak mogłoby to mieć miejsce w przypadku kajaków tradycyjnych, wpływaliśmy na nią. I niestety osiadaliśmy na niej na dłużej, bo kajak przygniatał ją swoim rozmiarem :)
  3. Cena. Bezdyskusyjnie najlepsza cena jak na kajak wykorzystywany do spływów szeroką i spokojną rzeką nizinną.   
Podsumowując, kajak pneumatyczny to dobry wybór na jeziora i rzeki nizinne, wolne od wartkiego nurtu i przeszkód w postaci zwalonych drzew i konarów.  

"Ta rzeka jest jak wieprz"

Rzeka Wieprz. Skąd w ogóle taka nazwa? Być może, podobnie jak w przypadku pewnej wsi w województwie małopolskim, źródeł tej nazwy należy poszukiwać w łacińskim "vepres", czyli "ciernisty krzak" lub "gęste zarośla". 

Rzeka Wieprz. Lubartów.
 Jeśli nie to jednak, to jakie skojarzenie musiało zaistnieć w umyśle człowieka, który wpatrując się w jej nurt, po raz pierwszy pomyślał sobie "ta rzeka jest jak wieprz"? Co ciekawe, skojarzenie to musiało być na tyle oczywiste, że przemówiło także do innych, którzy zaczęli określać rzekę tym właśnie mianem. Mnie się wydaje, że niestety mogło chodzić o zapach... :)

Chyba, że są jeszcze inne cechy, które mogły łączyć te dwie rzeczy...

piątek, 11 października 2013

Ranking atrakcji kajakowych na Wieprzu

Dzisiaj sezon kajakowy 2013 mamy już za sobą. Podsumowując, jest z czego być dumnym. Przede wszystkim w ogóle zaczęliśmy spływać kajakiem po Wieprzu, co jeszcze rok temu w ogóle nie przyszłoby mi na myśl. Od czerwca do września przepłynęliśmy Wieprzem cały powiat łęczyński i lubartowski. W sumie pokonaliśmy na kajaku 105 kilometrów, a to aż 1/3 długości całego Wieprza.       

Wspominając ten czas aż prosi się by ułożyć listę atrakcji na Wieprzu, które zrobiły na nas największe wrażenie podczas tegorocznych spływów kajakowych. Oto zatem mój ranking największych atrakcji na Wieprzu: 
  1. Most linowy za Serockiem koło Firleja. Amatorska konstrukcja łącząca obydwa brzegi Wieprza za pomocą stalowych lin, na których poukładano drewniane (i mocne wybrakowane) kładki). Rarytas dla miłośników filmów przygodowych, w których jedną ze scen jest przejście bohaterów po rozkołysanym, urywającym się moście nad rzeką, przepaścią czy na przykład lawą. Zobacz na mapie
  2. Szumy w Sernikach. Tuż pod mostem w Sernikach znajdują się głazy, które przy odpowiednim poziomie wody tworzą na Wieprzu uskok, który z daleka wygląda dość niebezpiecznie, jednak jego przepłynięcie nie jest trudne. To miejsce na Wieprzu, gdzie można poczuć się jak na rzece górskiej.
  3. Szumy w Szczekarkowie. Bardziej ze względu na malownicze otoczenie - przełom i piaskowa łacha na prawym brzegu. Plus oczywiście lekkie przyspieszenie zaraz za uskokiem i szansa na odrobinę adrenaliny.  
  4. Piaskowe łachy w Nadwieprzańskim Parku Krajobrazowym. Nigdzie ich tylu nie ma co właśnie tam. Dodatkowo można na nich spotkać raki lub polujące na nie bociany lub czaple. Zwykle jest to jednak idealne miejsce na wypoczynek, bo i bezpieczne i romantyczne.
  5. Widok z rzeki na kościół w Jeziorzanach. Należy chyba powiedzieć szerzej - Wieprz w Jeziorzanach - który faktycznie rozlewa się tak szeroko, że przypomina jezioro. Górujący nad tym kościół dopełnia klimatu.
  6. Przeszkody w Nadwieprzańskim Parku Krajobrazowym. Drzewa wystające z rzeki, drzewa wpadające do rzeki, drzewa pochylone nad rzeką, drzewa płynące z rzeką... Odcinek od Łańcuchowa do Zawieprzyc jest idealny dla miłośników przygód i specjalistów od kłopotów.
Nie oznacza to jednak, że kolejne sezony nie mogą być równie ekscytujące. Przede wszystkim do pokonania pozostał nam odcinek z Jeziorzan do Dęblina, gdzie Wieprz wpływa do Wisły. To będzie musiała być przygoda! Najpewniej dwudniowa, z noclegiem w Zajeździe nad Wieprzem, niebem pełnym samolotów i filmowym finałem, gdy wąskim Wieprzem wpłyniemy na szerokie wody Wisły :)

wtorek, 17 września 2013

Ostatni spływ w sezonie

„Lato powraca w wielkim stylu” taki nagłówek sprzed dwóch tygodni ostatecznie przekonał nas o weekendowym wyjeździe do Serocka, a co za tym idzie do jeszcze jednego, może już ostatniego w tym sezonie (?) spływu kajakiem po Wieprzu.

Prognozy okazały się trafne, pogoda była idealna. Ponieważ w grę wchodził tylko spływ popołudniowy zdecydowaliśmy się na odcinek rozpoczynający się najbliżej Bazy i najkrótszy, tj. z Serocka do Woli Skromowskiej (10 km). Jednocześnie jest to odcinek, od którego zaczęliśmy przygodę ze spływami, więc gdyby okazało się, że już w tym roku nie popłyniemy, byłaby to ładna klamra domykające tegoroczną przygodę z kajakami na Wieprzu.

Zaczęliśmy jak zwykle spod mostu w Serocku. Temperatura około 23 stopni. Zapewne ostatnia okazja do złapania trochę słońca, witaminy D i opalenizny. Zdejmujemy koszulki. Słonce grzeje jeszcze jak w sierpniu, ale powietrze już chłodne, październikowe. Z rzeki widać, jak po żniwach rolnicy porządkują pola. Niestety oznacza to czasem, że tuż nad jej brzegiem wypalają resztki słomy, co dla kajakarzy nie jest rzeczą miłą, bo oznacza wymuszone zażycie substancji smolistych.
 
Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.

Największą atrakcją tego odcinka jest oczywiście most linowy. Teraz wydaje się, że jest o wiele wyżej niż za pierwszym razem, gdy tędy płynęliśmy. Poziom wody musiał się od tego czasu obniżyć o jakieś 70 centymetrów. Tu robimy sobie przerwę, aby most zwiedzić. Nikt chyba, kto tędy przepływa nie oprze się pokusie poskakania na nim, pobujania się czy też zrobienia tzw. Indiany Jonsa, czyli trzymając się rękoma za liny zwisać całym ciałem nad wodą i rozkołysawszy się wskoczyć z powrotem na most.


Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.

Niedługo potem robi się dość chłodno. Woda, którą zdarza się nam opryskać podczas wiosłowania już nie tylko nie stanowi pożądanego ochłodzenia, jak jeszcze niedawno, lecz wręcz powoduje skurcze i gęsią skórkę na całym ciele. Zakładamy koszulki z powrotem. Po jakimś czasie zaczynam żałować, że jestem w sandałach zamiast w pełnych butach, a niedługo potem, dodatkowo że w krótkich spodniach zamiast w długich. Jakaś bluzka z długim rękawem też by się przydała.


Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.

W zasadzie to nie wiadomo kiedy zrobiło się wręcz mroźnie. Woda, której jak zwykle w kajaku jest trochę sprawiała wrażenie lodowatej. Nie dosyć, że nie było jak przed nią uciec, bo się w niej wręcz siedziało, to na dodatek spływała nam z wioseł na ręce i odzież. Gdy wreszcie przybiliśmy do mety, drżałem z zimna.


Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.
 
Spływ kajakowy Wieprzem. Serock.
 
Ale jak zwykle, było warto. Po pierwsze ze względu na możliwość zrobienia kilku unikatowych, popołudniowo-jesiennych zdjęć. Po drugie jednak, ze względu na odkrycie, że na odcinku, którym płynęliśmy, i dalej, aż do Baranowa powstał profesjonalnie oznakowany szlak kajakowy „Pradoliną Wieprza”. Dzięki temu, podczas spływu będzie można się spodziewać znaków, informujących o dystansie pozostałym do mety oraz informacji o sklepach znajdujących się w pobliżu rzeki. Myślę, że już za rok należy oczekiwać także nowoczesnych i zadbanych przystani i pól biwakowych. To bardzo miłe, że region dojrzewa, odkrywając swoje krajoznawcze uroki i potencjał turystyczny.

środa, 14 sierpnia 2013

Pełczyn - Witanów - Zawieprzyce - Szczekarków (84 km)


Już od dłuższego czasu planowaliśmy spędzić na kajaku kilka dni pod rząd, nocując w przybrzeżnych gospodarstwach agroturystycznych. Dopiero urlop dał nam ku temu okazję. Chcieliśmy przepłynąć najbardziej dzikim i malowniczym fragmentem Wieprza tj. całą doliną Nadwieprzańskiego Parku Krajobrazowego

Spływ zaczęliśmy w Pełczynie. Wieprz jest tam bardzo wąski. Szerokością nie różnił się niczym od Tyśmienicy, dopływu Wieprza w okolicach Woli Skromowskiej. Miał maksymalnie 10-15 metrów szerokości. Dopiero po kilku kilometrach rozlał się do swoich standardowych 30 metrów. Płynęło się nam bardzo dobrze, choć ze względu na odgłos maszyn rolniczych trudno było czasem zapomnieć, że trwa okres żniw. Na wielu odcinkach rzeka graniczyła bezpośrednio z polami, dzięki czemu mogliśmy obserwować ludzi pracujących na traktorach, kombajnach i przyczepach etc. Niestety odgłos pracy płoszył ptactwo, przez co dopiero w dalszej części trasy mieliśmy możliwość obserwowania czapli i bocianów z bliższej odległości.

Spływ kajakowy Wieprzem. Pełczyn.



Pierwszego dnia mieliśmy do pokonania odcinek długości 41 km. To dużo biorąc pod uwagę, że najdłuższy, jaki dotychczas przepłynęliśmy z Sylwią to 20 km. Wtedy, z Woli Skromowskiej do Jeziorzan zajęło nam to 5h. Wynikałoby z tego, że odcinek dwa razy dłuższy powinien nam zająć 10h. Dlatego zaraz po wodowaniu bierzmy się do wiosłowania. Najgorsze co mogłoby nas spotkać, to dać się złapać wieczorowi na rzece: zmęczenie, słaba widoczność, komary… A przede wszystkim, brak możliwości przenocowania. Długość pierwszego odcinka wynikała z faktu, że za Pełczynem, skąd wystartowaliśmy dopiero w Witaniowie za Łęczną udało się nam znaleźć gospodarstwo agroturystyczne blisko rzeki, gdzie mogliśmy przenocować. Po drodze jedynie w Łańcuchowie znajduje się agroturystyka, ale tam nie było wolnych miejsc. Duża szkoda, bo wtedy długość odcinków jakie, mieliśmy do pokonania wyrównałaby się, a tak pierwszego dnia mieliśmy do pokonania dwa razy tyle, co podczas dwóch kolejnych dni, tj. 23 i 21 km. 

Przez długi czas płyniemy otuliną Nadwieprzańskiego Parku Krajobrazowego. Jest bardzo ładnie, czuć dzikość przyrody. Postoje robimy sobie na piaskowych łachach w zakrętach rzeki. Rozprostowujemy kości, jemy, wylewamy wodę z kajaka i płyniemy dalej. Miejscami trafiamy na skróty, kiedy to meandrująca rzeka przebija się przez kurczące się coraz bardziej zakole aż w końcu zaczyna przelewać się zamieniając zakole w wyspę.

Spływ kajakowy Wieprzem. Nadwieprzański Park Krajobrazowy.


Spływy kajakowe Wieprzem. Nadwieprzański Park Krajobrazowy.


Krajobraz jest raczej łagodny: pola, szuwary, nie za wysokie piaskowe osuwiska, lasy jedynie w oddali. Mamy wrażenie, że do parku krajobrazowego wpływamy dopiero w Łańcuchowie. Tam płyniemy w zasadzie samym lasem, który gęsto obrasta brzegi Wieprza i konarami drzew wdziera tuż nad samą wodę. Czasem uda się nam je ominąć i przepłynąć obok, czasem trzeba przepłynąć pod nimi i schować ciało do kajaka, by nie zahaczyć głową lub fragmentem odzieży, a czasem, kiedy już wiadomo, że ani jedno ani drugie nie będzie możliwe – wpłynąć wprost na nie licząc, że albo uda się od nich odepchnąć wiosłem lub je po prostu złamać.  

Spływy kajakowe Wieprzem. Nadwieprzański Park Krajobrazowy.


Im bliżej Łęcznej, tym coraz bardziej zaczynają piętrzyć się przed nami przeszkody. Już nie tylko gałęzie zwisające z drzew rosnących nad brzegiem, ale również z drzew, które zaczęły do rzeki spadać, lecz zatrzymały się w połowie drogi – dzięki mocy własnych korzeni, które utrzymały je w ziemi lub  drzewom na przeciwnym brzegu, o które mogły się oprzeć i ostatecznie nie runąć do wody. Nasz doładowany kajak zaczyna pracować na miano autobusu – przekonujemy się o jego mocno ograniczonej sterowności. Najbardziej niebezpieczne są sytuacje, gdy jedna przeszkoda znajduje się niewiele dalej za drugą. Nie mamy wtedy żadnych możliwości manewrów, co najczęściej powoduje, że nawet po sprawnym pokonaniu pierwszej przeszkody płyniemy wprost na drugą. Równie stresujące, co gałęzie zwisające nad wodą są gałęzie, a nawet całe drzewa ukryte pod wodą. Czasem wystają tylko czubki samych gałęzi, które trudno dostrzec. 

Spływy kajakowe Wieprzem. Nadwieprzański Park Krajobrazowy.


Spiętrzenie wszystkich możliwych przeszkód następuje tuż przed Łęczną, w okolicach Ciechanek Łęczyńskich. W pewnym momencie pozwalane na siebie drzewa, wzdłuż i w poprzek rzeki, oraz nagromadzone przy nich przyniesione z nurtem gałęzie sprawiają, że ich opłynięcie staje się niemożliwe. Pozostaje nam przecisnąć się półtorametrową szczeliną pomiędzy gałęziami. Udaje się nam do niej wpłynąć dziobem kajaka, ale już ze względu na gałęzie znajdujące się także pod wodą i duże dociążenie kajaka bagażem nie udaję się nam popłynąć dalej. Zaklinowaliśmy się. Dopiero odepchnięcie kajaka wiosłami od przeszkody pozwala nam popłynąć dalej.

Nie raz, gdy nie udało się nam opłynąć ukrytego pod wodą drzewa nurt rzeki wnosił nas na nie, w efekcie wyglądało to tak, jakbyśmy stali nieruchomo nad wodą, a nurt nas nie dotyczył. Spłynięcie z takiej przeszkody nie było łatwe, bo groziło przebiciem kajaka o ostre gałęzie. 

Spływy kajakowe Wieprzem. Nadwieprzański Park Krajobrazowy.


 Do Witaniowa udało nam się dotrzeć bez uszczerbku na zdrowiu i sprzęcie. W gospodarstwie gospodyni informuje nas, że już dawno nie było na rzece tak wielu zwalonych drzew. Tłumaczy to czterema nawałnicami, które w tym roku przeszły przez okolice. Nawet tuż pod ich własnym domem, przy brzegu rzeki leży wielkie drzewo, które przyniosła rzeka. 

Z Pełczyna płynęliśmy 9 godzin, to dobry czas biorąc pod uwagę, że ostatnie 10 km to walka z przeszkodami. Z rzeki gospodarstwo łatwo poznać po wyskubanej przez krowy trawie na wzgórzu. Zamawiamy kolację – jajecznicę z kiełbasą. Pycha, tego nam było trzeba po dniu pełnym wrażeń. Godzinę później ścina nas z nóg.   


Spływy kajakowe Wieprzem. Witaniów.




Spływy kajakowe Wieprzem. Widok na Wieprz z Witaniowa.


Drugiego dnia spodziewałem się, że obudzi mnie ból ramion. Nic z tego :) Jemy obfite śniadanie i zabieramy się do pakowania. Gospodyni uprzedza nas, że to jeszcze nie koniec zwalonych drzew na rzece. Że wciąż trzeba być ostrożnym. I miała rację – nie jest już co prawda tak trudno jak wcześniej, ale wciąż przeszkód nie brakuje. Dopiero tutaj spotykamy dwójkę kajakarzy, których podobnie jak nas wczoraj nurt rzeki wnosi na przeszkody. Muszą wychodzić z kajaka i przenosić go brzegiem. Nam idzie jakoś lżej, ale jeszcze tylko przez chwilę. W momencie, gdy tamci zapewne dopiero co wrócili na wodę, my nadzialiśmy się za zwisającą z przechylonego drzewa gałąź, i to obgryzioną z pędów przez bobry, przez co bardzo ostrą. Próba ominięcia tej przeszkody bokiem nic nie dała i nadzialiśmy się na nią tyłem kajaka. Udało się złamać tylko kawałek tej gałęzi, niestety cała reszta przeszyła kajak, który w minutę nabrał wody i stało się dla nas jasne, że należy jak najszybciej dobić do brzegu. Szczęśliwie, było gdzie i jak. Zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej znajdowało się niewielkie osuwisko z przybrzeżnego pola, po którym łatwo było wspiąć się na utwardzony grunt. Udało się nam uratować siebie samych i cały ekwipunek. Niestety kajakiem dalej nie dało się płynąć...

Po chwili rozpaczy, gdy już ochłonęliśmy, zastanawiamy się co dalej. Przerywamy spływ i wracamy do Bazy czy szukamy możliwości naprawy kajaka, i jeśli się uda płyniemy dalej? Szczerze mówiąc, nie przewidzieliśmy, że może dojść do tego typu sytuacji. Nie było planu awaryjnego… Teraz trzeba było improwizować. Decydujemy się rozdzielić. Sylwia zostaje przy sprzęcie, ja udaję się do najbliższych widocznych zabudować, dowiedzieć się gdzie jesteśmy, jakie tu istnieją możliwości noclegu i przede wszystkim, możliwości naprawy kajaka. Do pokonania mam podmokłą łąkę, porośniętą ostrą wysoką do pasa trawą i pokrzywami. Brodzę po łydki w czarnym błocie. Potem wzgórze porośnięte lasem i kawałek pola. Wreszcie docieram do zabudowań. Okazuje się, że to Stoczek – wieś przed Zawieprzycami od strony Kijan. A więc nasz mały dramat rozegrał się na 8 km drugiego odcinka i tuż przy granicy parku w Zawieprzycach. Do bezproblemowego przepłynięcia całego parku zabrakło nam może 4 km. I jak się później okaże, Wieprz faktycznie za Zawieprzycami wchodzi w swój spokojny, uporządkowany i tak nam dobrze znany bieg – bez zwalonych drzew i wystających z wody konarów.   

Ale by tam dotrzeć, należało wcześniej naprawić kajak. Biorąc pod uwagę fakt, że są żniwa i większość mężczyzn pracuje w polu nie jestem optymistą. I faktycznie, w dwóch pierwszych domach, do których zapukałem odmówiono mi jakiejkolwiek pomocy. Dopiero w trzecim udało mi się zastać człowieka gotowego udzielić nam wsparcia. I to na niespotykaną skalę – pomógł mi znaleźć specjalistę, potrafiącego naprawić kajak, przetransportował mnie do niego z kajakiem, przywiózł z powrotem i następnego dnia zabrał po odbiór naprawionego sprzętu.


Spływy kajakowe Wieprzem. Schronisko w Zawieprzycach.


 Jedyna możliwość noclegu w Zawieprzycach to schronisko młodzieżowe PTTK, tuż nad samym Wieprzem. Co prawda planowaliśmy nocować w innym standardzie, ale i tak cieszymy się, że jest gdzie się umyć i przespać. Dostajemy czystą pościel, ręczniki i cały 6-osoby pokój na wyłączność. Schronisko samo w sobie jest nie lada atrakcją. Jako takie funkcjonuje tylko w wakacje. Poza sezonem jest to szkoła, a mówiąc dokładniej Szkoła Podstawowa im. Marii Curie-Skłodowskiej. Budynek szkoły znajduje się na terenie zespołu pałacowo-parkowego, gdzie niegdyś stał pałac zaprojektowany przez nadwornego architekta Jana III Sobieskiego (dzisiaj pozostały już po nim tylko malownicze ruiny) oraz  "lipa Sobieskiego", która została zasadzona podobno przez samego Jana III Sobieskiego. O samej Marii Curie-Skłodowskiej warto powiedzieć, że jako dziecko przyjeżdżała tutaj na wakacje, do swojego stryja, który w Zawieprzycach dzierżawił dworek.


Spływy kajakowe Wieprzem. Schronisko w Zawieprzycach.



Spływy kajakowe Wieprzem. Widok na Wieprz z ruin pałacu w Zawieprzycach.

Trzeciego dnia, po odebraniu kajaka z naprawy jesteśmy gotowi do kontynuowania spływu już o 11 rano. Jeszcze tylko kilka zwalonych drzew, kilka podwodnych przeszkód i już wypływamy na romantyczne i szerokie wody Wieprza w okolicach Rokitna. Płynie się nam bardzo dobrze, w tym odcinku Wieprz płynie prosto. Jeśli zakręca to najczęściej łagodnym łukiem. Prawdziwa rzeczna autostrada. 


Spływy kajakowe Wieprzem. Autostrada w Rokitnie.


Można się rozpędzić. Im bliżej Lubartowa tym coraz więcej śladów kajakarzy. Przy każdej większej miejscowości znajduje się przystań, czasem z zadaszonymi ławkami i stołami. Dwukrotnie nawet mijamy indiańskie wioski tipi. Największe zdziwienie jednak ogarnia nas na widok… no właśnie – sam nie wiem, co to za zwierzęta…   

Spływy kajakowe Wieprzem. Okolice Serników.



Spływy kajakowe Wieprzem


W Sernikach natomiast czeka  nas chyba największa atrakcja spływu, bo tuż pod mostem uskok dwa razy większy niż ten, który jest w Szczekarkowie. Pod wodą widać kamienie, które spiętrzają wodę. Emocje sięgają zenitu, ale udaje się nam bezpiecznie pokonać tę przeszkodę. 


Szumy na Wieprzu w Sernikach
Spływy kajakowe Wieprzem. Szumy pod mostem w Sernikach.


W zasadzie od tego momentu już do końca spływu w Szczekarkowie czujemy, że coraz bardziej zbliżamy się do końca naszej przygody. Ale nawet gdybyśmy przestali wiosłować nurt rzeki sam doniósłby nas do mety. Mijamy kładkę w okolicach Chlewisk i most kolejowy na wysokości Lubartowa. Stąd już tylko 6 km do Szczekarkowa… Na tych ostatnich kilometrach woda wydaje się nam szczególnie czysta i miękka, a nurt raczej spokojny. Podobnie, jak w Jeziorzanach. Być może wrażenia te są zasługą słońca, które od 17-tej przyświeca o wiele łagodniej.

W końcu dopływamy do Szczekarkowa. Wyjście na brzeg nie należy do najłatwiejszych, ale już zdążyliśmy się przyzwyczaić do chodzenia po mule. W samochodzie marzymy o zasłużonym browarze i prysznicu. 

Szczekarków - Przypisówka - Serock (20 km)

Pierwotne plan był taki, by po przepłynięciu Wieprza na odcinku Przypisówka – Serock cofnąć się o 10 km i ze Szczekarkowa dopłynąć do Przypisówki. Jak się jednak okazało podczas naszego spływu w czerwcu, dotarcie samochodem do Przypisówki grozi ugrzęźnięciem w błocie. Wiedzieliśmy, że niemożliwym będzie by czekał tam na nas transport. Dlatego chcąc pokonać odcinek Szczekarków – Przypisówka (10 km) należało dopłynąć do samego Serocka, czyli pokonać odcinek dwa razy dłuższy (20 km) i dopiero tam zakończyć spływ. Po drodze niestety nie ma żadnego mostu, do którego bezpiecznie mógłby dojechać samochód, by nas stamtąd odebrać.

Tym razem towarzyszy mi Paweł. Po drodze z Bazy do Szczekarkowa mijamy pierwsze ślady nadwieprzańskiej infrastruktury kajakowej, czyli gigantycznego plastikowego kajakarza na słupie wysokości 3-4 metrów.
 
Spływ rozpoczynamy pod mostem w Szczekarkowie. Nie jest zbyt wygodnie wsiąść do kajaka, bo brzeg jest bardzo mulisty. Po kostki zapadamy się w czarne błoto. Ale w końcu płyniemy. Za kilkoma pierwszymi zakrętami Wieprz zadziwia nas wysokością brzegów. Sięgają dobrych 7 metrów. Gęstą zieleń gdzieniegdzie przecinają spuszczone na wodę drabiny, po których wędkarze schodzą do pozostawionych przy wodzie wędek. Naszą uwagę jednak już po chwili przykuwa silne spienienie wody widoczne w odległości około 50 metrów. Ponieważ nurt szybko niesie nas w jego kierunku, nie pozostaje nam nic innego w skupieniu poddać się sile rzeki. Jest to najpewniej podwodny próg, który na powierzchni wody sprawia wrażenie uskoku. Najbardziej jednak widok ten przypomina szumy, jakie spotkać można na rzekach Roztocza. 


Spływy kajakowe Wieprzem

Nam jednak uskok ten nie robi żadnej szkody. Zatrzymujemy się kilkadziesiąt metrów dalej, na prawobrzeżnej piaskowej łasze, by uwiecznić największą naturalną przeszkodę, z jaką się dotychczas spotkaliśmy na Wieprzu. Jak się później okaże kolejnych już nie będzie, niestety nie tylko na odcinku do Serocka, ale i dalej, aż do samych Jeziorzan. Podobno szumy można jeszcze spotkać wcześniej, na terenie Nadwieprzańskiego Parku Krajobrazowego, czyli pomiędzy Trawnikami a Zawieprzycami, ale „ujawniają” się dopiero przy poziomie wody poniżej 2 metrów. Za kilka dni, kiedy tamtędy będę przepływał, sprawdzę to osobiście. Cała reszta spływu mija nam dość spokojnie.


Spływy kajakowe Wieprzem


Spływy kajakowe Wieprzem

Spotykamy wiele szarych czapli, które nieumyślnie płoszymy za każdym kolejnym zakrętem. Niespodziewanie jednak przychodzi rozstrzygnięcie pewnego sporu, który zarysował się poprzedniego dnia w Bazie. Dotyczył on tego, czy samoloty Iskra jeszcze w ogóle latają. Są to samoloty szkoleniowe, które podobno rok temu odnotowały kilka wypadków i wycofano je z użytku. Czy jednak faktycznie zostały wycofane? Jak się okazało, nie! Przez dobre pół godziny, szkoleniowa Iskra latała tuż nad naszymi głowami. Jeśli aż tutaj przyleciała z Dęblina, gdzie znajduje się Szkoła…, ciekaw jestem jakie widoki mogą nas czekać w dolnym odcinku Wieprza, bliżej Wisły?

Ze Szczekarkowa do Serocka płynęliśmy 4 godziny, w tym 30 minutowa przerwa. Jak dotychczas jedna z lepszych tras na Wieprzu! Dzięki za towarzystwo, Paweł! 

Zobacz ten szlak na mapie.

środa, 3 lipca 2013

Wola Skromowska - Jeziorzany (20 km)

Spływy kajakowe Wieprzem


Idea jest taka, że nasz każdy kolejny spływ Wieprzem ma się czymś różnić od poprzedniego. Jednak nie tylko charakterystyką krajobrazu, ale również rodzajem przygody i wyzwania. Ten był inny przede wszystkim pod tym względem, że odległość jaką pokonaliśmy była dwukrotnie większa niż poprzednich odcinków, tj. 20 km. Poza tym skład był inny, bo damsko-męski :)

Spływ kajakowy zaczęliśmy dokładnie w tym samym miejscu, w którym zakończyliśmy poprzedni, tj. w Woli Skromowskiej. Tym razem obyło się bez transportu kajaka na dachu samochodu. Zwinęliśmy go do bagażnika, a przy brzegu napompowaliśmy w niecałe 10 minut. Uznajmy to rozwiązanie za dobrą praktykę. Kajak na dachu wygląda malowniczo, ale zdaje się, że grozi mandatem:) Jak zwykle, pierwsze kilka metrów na wodzie to czas orientacji w stabilności i sterowności kajaka. Po chwili jednak sama przyjemność...

Spływy kajakowe Wieprzem
 Odcinek Wieprza z Woli Skromowskiej do Jeziorzan jest o wiele bardziej dziki niż poprzednie, i daje o wiele więcej możliwości do kontaktu z przyrodą. Co chwila można zaobserwować ryby wyskakujące z wody, polujące na nie rybitwy rzeczne oraz, ku naszemu największemu zdzwieniu, czarne bociany, wylatujące spłoszone z szuwar.     

Spływy kajakowe Wieprzem


Wieprz jest na tym odcinku dziki także w tym sensie, że bardzo trudno natknąć się na jakiekowliek zabudowania. Mało tego, ponieważ dookoła roztaczają się szerokie rozlewiska, trudno jest znaleźć miejsce, gdzie można by przycumować, by rozprostować kości i coś przekąsić. Nam udało się to dopiero pod koniec, tuż przed samymi Jeziorzanami.

Spływy kajakowe Wieprzem
Najmilej wspominamy ostatni odcinek spływu, tuż przed Jeziorzanami. Wieprz rozlewa się tam bardzo szeroko, w związku z  czym płynie bardziej spokojnie. Wiejskie zabudowania, w tym malowniczy kościół, oświetlone światłem zachodzącego słońca wyglądają świetnie. Zanim tam jednak docieramy mijamy grupę  młodzieży, skaczącej z pomostu na tzw. "banię". Na nasze pytanie, czy to już Jeziorzany odpowiadają, "Warszawa!" :) Potem środkiem Wieprza ruszają za nami piechotą, dzięki czemu dowiadujemy się, że na tym odcinku Wieprz nie jest głębszy niż do piersi.    


Spływy kajakowe Wieprzem


Natomiast tuż przy moście w samych Jeziorzanach mijamy płynących w przeciwnym kierunku dwóch mężczyzn. Na wąskiej łodzi, jeden siedzi z przodu po turecku, a drugi, stoi za jego plecami i kijem odpycha łódź od dna. Oświetla ich już zachodzące słońce.

Bo kiedy już flis zasmakuje komu,
Już się na wiosnę nie zastoi w domu.
Choćbyś mu stawiał najlepszą zwierzynę,
Przecie on woli flisowską jarzynę.

Wymienamy pozdrowienia...  

Spływy kajakowe Wieprzem
Same Jeziorzany reklamują się przy wjeździe i wyjeździe jako wioska rybacka. Przy okazji tego spływu nie udało się nam zatrzymać, ale następnym razem musimy skorzystać z zaproszenia. Płynęliśmy od 12:00 do 17:00. W tym około 20 minutowy postój. Długo, ale też trzeba przyznać, nie wiosłowaliśmy za wiele :) Niósł nas nurt Wieprza, nam wystarczyło tylko sterować.